zmiana.

z osobistych obserwacji wnioskuję, że zmianę dobrze zapowiedzieć. akcje typu "365 dni do lepszego życia" są z pewnością spektakularne - zwłaszcza na początku. znam osoby, które z myślą (nadzieją może) o realizacji planu, mówią o nim niemal wszystkim. ja mam odwrotnie. nie mówię, robię swoje, a jak się uda, cieszę się z bliskimi.




ostatnio uzmysłowiłam sobie, że moja zmiana dzieje się już ponad rok. zakończenie czteroLetniego związku, decyzja o wzięciu udziału w studium rozwoju osobistego (polecam serdecznie), nabranie nieco odwagi, przeprowadzka do Gdańska i będące jej konsekwencją nowe znajomości i projekty... dzieje się.

zauważyłam też, że do zmiany muszę się przygotować - poczynić pewne kroki, zdobyć informacje, zrobić rozeznanie, odczekać odpowiednią ilość czasu. w takiej sytuacji czuję się bezpiecznie, kontroluję jej przebieg, mam wpływ na wszelkie modyfikacje, a w przypadku jakiegokolwiek zwrotu akcji, wyciągam plan B. 

życie to jednak nie serial na dwójce, potrafi zaskoczyć. co wtedy u mnie? płacz i nostalgia. tak mniej więcej przez dwa dni. czuję się wtedy wytrącona z mojego naturalnego - bezpiecznego - trybu, emocje uchodzę z całą mocą, a włączany automatycznie mechanizm obronny każe mi się wycofać do mojej skorupki. bywam też mało przyjemna. po czasie wracam do mojej normy. przyjmuję zaistniałe okoliczności i szukam rozwiązań. z pewnym zdziwieniem też lustruję siebie sprzed kilku dni. 

histeria powiecie? żadna to przecież katastrofa znowu szukać mieszkania lub nowych zleceń. nikt nie choruje, wojny póki co nie ma, wiosna w rozkwicie, coraz dłuższe dni i coraz więcej słońca. takie zajścia uzmysławiają mi jednak to, jak wiele mam; jaka ze mnie szczęściara, że mam bliskich, na których mogę liczyć. w przypływie entuzjazmu dostrzegam nawet to, ile sama osiągnęłam. 

tak mnie ten maj nastraja. dla mnie to szczególny czas. ulubiony. na przestrzeni lat, wydarzyło się w tym miesiącu wiele dobrego. czekam na więcej!

Komentarze