dorosła(m)?

"usłyszeć od matki, po raz pierwszy w życiu, że jestem dorosłą, trzydziestoletnią(!) kobietą - bezcenne. tym bardziej, że wyjeżdżając na urlop (z resztą rodziny), ustanowiła (z troski zapewne - o siebie czy o mnie?) nadzór sąsiedzki, zaprzeczając poprzedniej deklaracji" - tak napisałam na fejsie dwa miesiące temu. coś się zmieniło?

wyznaję, a raczej trzymam się jak rzep swetra zasady, że nie mam wpływu na to, co robią, mówią, myślą, czują inni. to znaczy, wpływ mieć mogę, ale moją postawą, słowami, szczerością wyznań. komunikacja to podstawa - kolejna powtarzana przeze mnie prawda.

czy rozmawiam z moimi rodzicami? tak. czy jestem z nimi w komunikacji, dziejącym się procesie otwartym na kontakt, słuchanie, zrozumienie, poszanowanie wyborów? nie. coś między nami siedzi, z obu stron. wiem, że wzajemnie możemy na siebie liczyć. szacunek - owszem. miłość - owszem. uczucia - ukryte. empatia (wyświechtana jak "honor", ale równie ważna) - brak. 

co powyższe ma wspólnego z dorosłością? a no to, że zrozumienie stanowi jej sedno. poszanowanie odrębności, dokonywanych wyborów, zaufanie sobie i partnerowi. pozwolenie sobie i im na bycie wolnym.

czy zatem coś się zmieniło?

mój DOROSŁY łapie równowagę. balans pomiędzy spontanicznością i kreatywnością DZIECKA a ostrożnością, niewiarą, zaborczością i utartymi - zazwyczaj niesprawdzonymi - scenariuszami RODZICA. odcinam się - nie zamykam. uwalniam powoli, na tyle, na ile jestem w stanie.


rys. ENDO, Wysokie Obcasy

przede mną długa droga.

Komentarze