ponad

w ciągu ostatnich dwunastu lat przeprowadzałam się dziewięć razy(!). teraz będzie dziesiąty. tym bardziej spektakularny (dla mnie przynajmniej), ponieważ do innego miasta. znajdując się w obliczu pakowania, nie ma to jednak znaczenia - z każdą przeprowadzką utwierdzam się w, skądinąd przykrym, fakcie, że mam coraz więcej rzeczy. gromadzę ponad stan.

dlaczego przykrym? po pierwsze (jak mawiał klasyk) primo: ilość dobytku stanowi swojego rodzaju kłopot logistyczny. trzeba to spakować, przewieźć, rozpakować też by się przydało. pomieścić to wszystko w nowym lokum. bardzo niepraktyczne. po drugie primo: czy ja z tego wszystkiego korzystam? z tych wszystkich ubrań, butów, pierdół większych i mniejszych, książek (tak!). po trzecie..., niemodne to takie, zużyte niektóre, nie w trendzie. chociaż podobno moda wraca.


staram się ograniczać. nie, nie na siłę, z głową. z uwagi na niewielką liczebność mojego gospodarstwa domowego (sztuk jeden), jedzenie kupuję i konsumuję na bieżąco, ciuchy wybieram takie, żeby do wszystkiego pasowały - czasami się uda, książki staram się (wy)pożyczać, choć w tym przypadku jest ciężko (marzy mi się półko-ściana zapełniona słowem w oprawie). i jakie efekty? wymierne: na koncie więcej, przestrzeni więcej. minusów praktycznie brak.

w przesadę jednak usiłuję nie popaść. analogicznie do zasady "co za dużo, to nie zdrowo", nadmierny minimalizm jest co najmniej niewygodny. krótko mówiąc: jak nie masz, to nie masz. i choćbym się..., nie ugotuję zupy w garnku, którego nie posiadam. 

Komentarze

  1. przeprowadzki sa super zawsze sie cos zgubi. albo sie dokupuje a potem podwojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja najczęściej znajduję jakąś "zgubioną" wcześniej rzecz :)

      Usuń

Prześlij komentarz