eksperymenty

"idzie nowe!" - tymi słowami zaczęłam obecny rok. jakkolwiek banalnie to (nadal) brzmi - wszystkie te postanowienia, biała kartka, nowa droga etc., rzeczywiście przyszło. ogarnęło mnie, a właściwie to ja sama. dosłownie i w przenośni: ogarniam siebie, mój czas, plany. jak wspomniałam, banał.

nowe często wiąże się z nieznanym, nienazwanym, niewiadomym. trzeba się odważyć, wyciągnąć rękę, wsadzić palec w dziurę, kij w mrowisko, liznąć, wąchnąć. poeksperymentować jednym słowem. 


czynię eksperymenty. różnego rodzaju. sprawdzam siebie, sprawdzam opcje, obserwuję. jak kiełkujące na gazie - w słoiku na parapecie - do szkoły potrzebne - na środowisko w podstawówce - za moich czasów - ziarno fasoli. 

w ramach badań, na poczet przyszłych zawodowych planów, odwiedziłam lokalne biuro coworkingowe. poszłam na próbę, na dzień darmowy. spodobało mi się. nowe miejsce, nowi ludzie, zupełnie inna energia. dobrze mi się tam pracuje. odwiedzam je regularnie. eksperyment udany.

postanowiłam odstawić mleko krowie. choć faktycznie spożywa(ła)m go mało, tylko gorące z kawą i czasami w omletach, bo zwyczajnie surowego(?) nie lubię, nie służy mi. przerzuciłam się na mleko sojowe. tak tak, jakie to trendi, dżezi i w ogóle hipsta. prawie wege.

eksperyment, jak to w życiu bywa, nie powiódł się. moje ciało powiedziało nie! jak plaga egipska, poparzenia saharyjskim słońcem i ospa w wieku nastoletnim, odczułam boleśnie. jestem potężnie uczulona. czas na mleko ryżowe...

wczoraj byłam na spotkaniu grupy kobiet. po raz pierwszy na takim. jedyna mi blisko znana, kilka z widzenia, reszta obca. mamy spotykać się regularnie. wsparcie? terapia grupowa? wymiana doświadczeń? jestem ciekawa, co z tego wyniknie. jestem ciekawa siebie, bo choć potrzebuję przegadywać emocje, przeżycia i myśli, nie lubię wystawiać się na pokaz obcym. eksperyment trwa.

co będzie dalej? idzie nowe ;)



Komentarze