wesołe życie staruszki (?)

źródło: filmweb.pl
wczoraj miałam okazję obejrzeć francuską komedię (reż. Jerome Enrico) pod nietrafionym polskim tytułem: "babcia gandzia". tytuł nie tyle mylący, co mnie osobiście mało zachęcający. nie tak dawno, będąc w kinie ze znajomymi, widziałam afisz i szczerze pomyślałam, że choćby ktoś mi zafundował bilet, nie wybrałabym się.

skąd zatem ta zmiana? Najmłodsza wpadła na ferie, chciałyśmy iść do kina, a wybór filmu zostawiłam jej. po obejrzeniu zajawki, pomyślałam że może nie będzie tak źle...

ku mojemu zaskoczeniu, na seansie było nas trochę. zdarzyła się nawet trzypokoleniowa reprezentacja jakiejś rodzinki (babcia, mama i córka). czyżbym ja tylko miała jakieś zastrzeżenia? 

no cóż, tylko krowa nie zmienia poglądów i po obejrzeniu całego filmu, szczerze polecam. wśród bardzo dobrych, ale jednak ciężkich produkcji wyświetlanych ostatnimi czasy, przy tym obrazie można się całkiem legalnie pośmiać. w przeciwieństwie do niektórych recenzentów twierdzę, że nie jest to jednak kolejna pusta komedia z dialogami na tzw. siłę - oddają one charakter głównej bohaterki, a przy okazji kreślą karykaturę francuskiego blokowiska.

abstrachując od komediowej konwencji tym, co mnie jednak dotknęło była (jest) sytuacja emeryta. [francuska] tytułowa bohaterka, kilkuletnia wdowa, znajduje się w ciężkiej sytuacji finansowej. w poszukiwaniu jedzenia przegląda pozostałości po codziennym targowisku i przyblokowe śmietniki (przykre to i trudne do przyjęcia, ale się zdarza - nie trzeba jechać do francji;/) przypadkiem dowiaduje się, że sprzedając narkotyki można nieźle zarobić... 

ocenę pozostawiam:)



Komentarze