szkolenie i śledzie


wczoraj miałam mały debiut! odbyło się pierwsze szkolenie w ramach, nazwijmy to roboczo, projektu Carbon Szkolenia. jakiś czas temu zakończyłam karierę w "samorządówce" i szukałam pomysłu na siebie. mam nadzieję, że znalazłam:)

to nie będzie post reklamowy - zapraszam na stronę. nadmienię tylko, że wczoraj odpowiedzialna byłam za stronę organizacyjną szkolenia, a prelegentem był Fachowiec. 

i tutaj docieram do sedna: ORGANIZACJA. każdy, kto choć raz musiał ogarnąć jakieś wydarzenie (imprezę towarzyską, event sportowy, obiad dla dziadków itd.) wie, że na wszystko wpływu mieć nie może. choćby się mega starał, napinał, dopinał, zawsze wyskoczy COŚ. w moim wypadku to były śledzie. 

już wyjaśniam: jakość cateringu. szkolenie, o którym wspomniałam, zorganizowałam w jednej z lokalnych restauracji. proponowana przez nich opcja była bardzo atrakcyjna - w cenie przerwy kawowej i ciepłego bufetu dla uczestników i wykładowcy miałam salę z rzutnikem i stojakiem na flipchard. dla mnie bomba! tym bardziej, że w poprzedniej pracy często korzystałam z usług tej firmy i wszystko było ok. tym razem byłam chyba kolejną sztuką. mam nadzieję, że to jednorazowy przypadek - w ramach "ciepłego bufetu" dostałam  m.in. półmisek śledzi z cebulą, na które się nie umawiałam. śledzie nie znalazły poklasku wśród uczestników, więc prawie całą porcję zabrałam ze sobą do domu. nie lubię wyrzucać jedzenia! pracownicy restauracji chyba też nie - śmiem twierdzić, że śledzie pierwszej świeżości nie były (zjadłam wczoraj trochę w domu i odczuwam do dzisiaj;/), tym bardziej, że w poniedziałek odbywała się tam duża impreza, z dużą ilością jedzenia... jeśli mylę się i ktoś z tego powodu poczuje się urażony, padam na kolana i przepraszam najmocniej! niemniej, kiepskie wnioski nasuwają się same. 

jaki z tego morał? muszę zwracać na wszystko uwagę "przed, w trakcie i po", stać na stanowisku pt. żadnych śledzi, nauczyć się wymagać i wziąć pod uwagę inne opcje cateringowe.

w ogólnym rozrachunku, szkolenie się udało. nikt nie zgłaszał zastrzeżeń, wykładowca wiedział co i do kogo mówi, a dyskusja na koniec przekonała mnie, że było dobrze:)


Komentarze

  1. Pojechali po śledziowej bandzie. Szkolenie musiało być wyraziste w odbiorze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz